Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/055

Ta strona została uwierzytelniona.

— Na co ci żona? Ja nie dam ci z inną żyć i drugiej kochać! Ja tego nie chcę.
A gdy Przemko milczał, dodała ze złością dziecięcą.
— Przyprowadź sobie żonę, przyprowadź! Ja ją zabiję lub struję...
Przemko kłamał dla uspokojenia jej, że małżeństwo to może jeszcze nie przyjść do skutku, a gdyby go nawet zmuszono wziąć żonę — ona mu niczem nie będzie, zostanie obcą.
Siedzieć będzie zamknięta w osobnych komnatach, a on z Miną żyć jak przedtem.
— Niech mi tu sprobuje przyjechać, choćby królówna! — wołała pięści podnosząc zła dziewczyna... — będzie jej tu ciepło! Niech przyjedzie! Wproszę się na dwór na sługę, a usłużę jej dobrze! Prędko jej tu nie stanie!
Książe dawał jej wywoływać tak, nie wiele do słów tych przywięzując wagi, uspokajał ją jak mógł. — Wykradał się potem cicho i wracał na swe łoże, ciesząc się, gdy słyszał w sąsiedniej komnacie chrapiącego stryja.
Któregoś wieczora, gdy wychodził, drzwi skrzypnęły głośniej, Bolesław się obudził. Tknęło go coś, podkradł się zobaczyć czy w miejscu swem śpi Przemko i puste namacał łoże!
Nazajutrz nie powiedział mu nic, ale coraz mocniej zaczął nalegać o wyjazd do Szczecina. — Książe zwlekał niezręcznie, wynajdywał różne po-