Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/059

Ta strona została uwierzytelniona.

Padła potem rycząc z płaczu na posłanie, przeklinając stryja, synowca i przyszłą księżnę, przeciw której się odgrażała.
Przez całą drogę Przemko myślał tylko i z poufałemi, którzy go pocieszali, ciągle mówił o niej.
Zaręba jeden gdy o nią zagadnął, lekce sobie ważąc, radził aby lepiej dziewkę prostą zapomniał, która niczem nie była tylko branką i niewolnicą.
Na dworze w Szczecinie, wcześnie do tego przygotowani, przyjęli młodego pana ze czcią wielką.
Stary Barwin siwobrody, całe jego życie a szczególniej niewieście otoczenie i domowy obyczaj nie były podobne do tych, jakie się naówczas po innych dworach książąt słowiańskich spotykały.
Wprawdzie i tu zakradło się już niemczyzny dużo ale szanowane były podania i zwyczaje prastare, z których tu więcej niż gdzieindziej niewiasty przechowały.
Zamożność była wielka, ale i prostota dawna, umyślnie pielęgnowana, jakiej indziej widać nie było. Dwór się pewną wieśniaczą rubasznością odznaczał.
Zmuszony do stosunków z niemcami stary Barwin, choć się im kłaniał i sam czasem niemca udawać chciał, w duszy ich nienawidził. Bolało go tyle ziem utraconych, zagrabionych, oderwa-