Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

i błogosławionych miłują ludzie, a grzechu w tem ani wstydu nie ma.
Nałęcz nieodstępny od Zaręby, choć się z razu nie chwalił tem, potwierdzał, że i on widział księżniczkę, która mu się też bardzo piękną wydała.
Inni, sądząc, że księcia tem rozerwą znosili, o czem się dowiedzieli u dworu, iż nietylko była piękną, ale dobrą, łagodną, miłosierną, wiele robót niewieścich osobliwych umiała, i pieśni przy gęśli śpiewała tak cudnie, jak żadna.
Na tych powieściach zeszła reszta wieczora. Przemko słuchał ich roztargniony, potem zaraz legł, a gdy Przedpełk oznajmić przyszedł, że nazajutrz swadźba się uroczyście odbyć miała, do której wielkie czyniono przygotowania, ani słowa nie odpowiedział.
Czeladź szeptała między sobą, iż niemkini swej zapomnieć nie mógł i markotno mu było po czarnookiej.
Drugiego dnia z rana do siedzącego w otoczeniu swych Wojewodów i urzędników Barwina, szedł młody książe z Przedpełkiem, ze dworem, przywdziawszy szaty bogate, łańcuchy, klejnoty i co kto miał najpiękniejszego.
Mieli na co patrzeć Szczecińscy, bo Przemko choć nie wesół był i serca nie miał do tego wesela, ale występować lubił i na ten dzień przystroił się bogato i pokaźnie. Chwalili go, że pię-