Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.

ów sławny Szczerbiec Chrobrego co mu go Anioł przyniósł z nieba i koronę starą Chrobrową...
Przemkowi uśmiech dumy przeleciał po ustach.
— A no, dobrze tak! — rzekł szydersko — ino wy zostańcie Arcybiskupem, abyście wy mnie ukoronowali!
Jakób i wszyscy śmiać się głośno zaczęli, bo patrząc na młodzieńca rycerskiej postawy, który właśnie na turnieju wianki zdobywał, zdało się jego Arcybiskupstwo równie do wiary niepodobnym, jak żeby rozbite państwo na nowo zjednoczyć się miało.
Słysząc śmiechy te Jakób zamilkł, usta mu się też złożyły jak do uśmiechu, i po tych jasnych myślach osmutniało nagle wszystko. Bolesław zadumał się.
— Daleko jeszcze do tego! daleko! — zamruczał — lecz Bóg wielki jest i cudowny. Karze on nas i chłoszcze, a gdy za grzechy odpokutujemy, zlitować się może...
— Amen! — dokończył sędziwy Biskup Poznański.
Długo w noc gwarzono przy stołach dnia tego, nazajutrz ostatek gości już się z zamku wybierał. Jakób Swinka jechał też dalej za granicę, gdzie co poczynać miał nie spowiadał się. Domyślano się, że wszelkiego rycerstwa próbować chciał, bo miał wielką świata ciekawość.