Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie uszło to oka ks. Bolesława, że Przemysław dla młodej żony oziębłym był. A choć z tych dni pierwszych nic jeszcze wnosić nie godziło się, gdy nazajutrz się żegnali, a on odprowadzał go jak ojca, przy koniu idąc aż do wrót, pochylił się doń stary i rzekł.
— Patrzaj ażebyś z tą żoną jaką ci Bóg dał, żył w miłości i zgodzie, jako ojciec twój z Elżbietą, jako ja z Jolantą. Taką ją mieć będziesz jaką sobie uczynisz, bo niewiasta posłuszną jest, gdy miłuje i w ślad idzie za panem swym.
Dziecko to jest jeszcze, dobre i łagodne — będziesz ty dla niej miłosiernym i wiernym małżonkiem, ona ci też żoną zostanie dobrą... Niech Bóg wam błogosławi.
Przemko wysłuchał nauki tej w milczeniu, usta zagryzł, a gdy na zamek powrócił markotno mu było, że go stryj napominał, bo teraz nawet od niego nauki żadnej nie chciał znosić, a słowa Bolesławowe znaczyły, że stryj o nim powątpiewał.
W kilka dni potem już Mina z dworku na podzamczu przeniosła się na zamek. Dano jej izby przednie, Bertocha ją tak samo w opiekę wzięła jak księżnę, skłaniając się więcej ku tej, do której księcia namiętność ciągnęła.
Obie niemki lepiej się też rozumiały.
Najpilniej było Bertosie naprzód starej pozbyć się piastunki, codzień więc księciu powtarzała, aby żonie to zapowiedział, iż Orcha musi nazad