Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.



VI.


Upłynęło dwa lata albo raczej przewlokły się one ciężkiemi kroki, wydając jakby wiekami dwoma. Nic prawie nie zmieniło się na poznańskim zamku, Przemko ani się przywiązał do żony, ani od Niemki odwiązał, która coraz większą władzę nad nim zyskiwała.
Żołnierska córka lepiej przypadła do obyczajów młodego pana — przebierała się dlań po męzku i jechała z nim w lasy, a na łowach śmielszego i zuchwalszego nad nią nie było. Musieli ją drudzy zasłaniać i bronić, bo się nieraz rzuciła na dzika, na niedźwiedzia, na wilka, nie bacząc, że sił po temu nie miała. Właśnie wówczas najwięcej ją miłował Przemko, gdy dokazywała tak dzielnie, gdy potem z dworzany