Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

cławia i na Krakowie i — wszędzie! Długom na to czekał, aż połapałem, niech siedzą...
Pogłaskała go Dorenowa uspokajając, gęślarz zaczął brząkać i podśpiewywać, Łysy popił i trochę się udobruchał. — Posłyszawszy gędźbę, sam też nucić zaczął — na Minę patrzał szydersko i lubieżnie, a ta mu wzrokiem równie śmiałym odpowiadała.
Uczuła zaraz, że Łysy zaczynał łagodnieć i skorzystała z tego.
— Książe, — odezwała się śmiało — nie bądź dzikim, to wam nie przystało, puść mnie do mojego pana!
— Szkoda cię, ty kwiatku, żebyś w tym lochu gnila w którym on siedzi.. tam tylko szczurom i żabom żyć! — zaśmiał się Rogatka.
— No, to go każ z lochu do izby jakiej przeprowadzić! — nalegała Dorenowa, może aby się pozbyć Miny i jej wejrzeń zalotnych.
Książe się za wąsy targnął.
— E! wy, baby, wy baby! — zawołał — przez was to ludzie giną!
Odwrócił się do gęślarza.
— Graj, ty jucho!
Zabrzęczały struny, a Łysy począł wyśpiewywać poświstując.
— Ha! ha! — przerwał — Piosenki! piosenki! Henryczek synowczyk mój, ten to śpiewki składać umie. —