— Jeszcześ mało w tym gniłym lochu siedział, kiedy tak mówisz — odparła.
— Grzywny mu zapłacę! okup dam!
— Ale on i grzywien chce i ziemi, — zawołała niemka, a życie twoje droższe niż oboje... Co ci po ziemi, gdy w lochu siedzieć będziesz?
— Nie będę — odparł Przemko. — Nie doczekanie tego pijanicy, aby nas trzymał długo. Znajdą się tacy, co się za mnie i za innych upomną.
— Kto? Wszak pobił wszystkich? — wołała Mina.
— On? on pierwszy zbiegł z placu.
— Syna ma lepszego niż sam...
Przemko westchnął ciężko.
— Ziemi chce! — zamruczał — ziemi nie dam! Nigdy!
Nie słuchając już go, Mina się kręciła po izbie, starając się ją mieszkalną uczynić.. Językiem niemieckim a śmiałością swą z ludźmi zamkowemi rady sobie dawała przedziwnie. Wchodziła i wychodziła nie pytając ich, jakby jej nikt pytać i bronić tego nie miał prawa. Kazała im sobie przynosić z pod zamku czego potrzebowała, słowem, oswojona wnet znajdowała się tu jak w domu.
Żołdacy ją po korytarzach zaczepiali, odcinała się im dumnie, gdzie było potrzeba dawała
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.