— O! o! to trudno! — szepnęła Dorenowa — to trudno!
— A co dla was trudnego? jak wy mu się uśmiechniecie i pogładzicie pod brodę?
Sonka głową kręciła.
— Ziemi kawałek musi dać — rzekła — nic nie pomoże, na ziemię mój Henryk łakomy, bo mu już jej mało zostało... O! ziemi musi dać!
— Ziemia! ziemia! — zawołała Mina — co ona warta? grzywny lepsze.
— Grzywny — rozśmiała się Dorenowa — grzywny dla mnie, a dla niego ziemi szmat. Za wolność warto zapłacić...
— Grzywny dla was i dla księcia lepsze — mówiła Mina — co po ziemi, którą nieustannie strzedz trzeba a i ludzi pilnować!
— Musi ziemię dać! — potwierdziła raz jeszcze Sonka — nic nie pomoże.. zaklął się Henryk, że bez ziemi nie puści...
Pochylone ku sobie dwie niewiasty szeptać poczęły, Mina mówna, żywa i śmiała przewagę miała nad otyłą, ociężałą i nie zbyt szczebiotliwą Dorenową. Rozstały się przyjaźnie z sobą.
Gdy książe napiły, grajka wiodąc za sobą i przyśpiewując do izby powrócił a Dorenowę kazał wołać do siebie, przyszła doń wystrojona, pogładziła pod brodę, siadła na łożu i poczęła za polskim księciem przemawiać.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.