Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przychodzę do was od polskiego księcia Przemka, który tu siedzi w niewoli. Możecie u niego zarobić wiele.
Z niedowierzaniem wpatrzył się w nią stary i cmoknął.
Miało to znaczyć, że zarobku nikt nie odpycha.
— Nu — rzekł cicho — nu?
Mina mówiła dalej żywo, lękając się, aby jej nie uszedł, bo się ciągle na furtę oglądał.
— Książę się musi z tej niewoli przeklętej wykupić, pieniędzy mu potrzeba dużo, potrzeba prędko... W Poznaniu jest ich dosyć, ale słać nie czas. Kto mu je zaraz da, dostanie dobrą nagrodę.
Juda patrzył na mówiącą, jakby chciał ją na wskróś przejrzeć.
— Tysiąc grzywien srebra potrzeba! — dodała żywo.
Usłyszawszy to Juda pochwycił się za głowę i za długie dwa z obu jej strony zwieszone siwych włosów skręty...
— Któż taką straszną summę pieniędzy mieć może! — zabełkotał.
Kulawy Hans, który się przysłuchiwał, uderzył go po ramieniu i rozśmiał się.
Juda drgnął i cofnął się.
— Kto mu pieniędzy da, — mówiła Mina, — pojedzie razem z księciem... odbierze swoje i dostanie nagrodę, — nagrodę dobrą!