Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

zwracając się do żołnierza — prowadź mnie do Joela...
Usłyszawszy to imie Juda drgnął, zrobił minę pogardliwą.
— A! tak! tak, — zamruczał — idźcie do Joela... idźcie! czemu nie? On wam ze dwadzieścia grzywien wyszuka! Pewnie! Joel! Czemu nie! U niego pieniądze rosną jak grzyby! Idźcie do Joela!
Mina ruszyła się z miejsca, żyd śmiał się.
— Nie mam czasu do stracenia! — zawołała.
— Tysiąc grzywien z palca wyłamać! — odezwał się Juda — na całą Lignicę tyle grzywien nie znaleść! Na zamku u księcia dawno już dwudziestu nie widziano!
Mina już odchodzić miała, gdy Juda zlekka ją za suknię pociągnąwszy, oczyma Hansa ukazał. Zrozumiawszy to dziewczyna, dobyła z kieszeni kilka sztuczek drobnych pieniędzy.
— Idźcie sobie gdzie na piwo, słabej nodze waszej odpocząć, — rzekła — ja się tu z nim poradzę, a przyjdźcie po mnie!
Rad groszom, które rzadko widywał, a i piwu nie mniej, bo je lubił, Hans żywo się ruszył, zagroziwszy żydowi na odchodnem, aby niewieście nic się tu złego nie stało.
Po odejściu starego ciury, Juda wprowadził Minę do zagrody, powiódł ją podsieniami krytemi w głąb’ i izbę otworzył. —