Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

Mina znalazła w niej dwóch w czapkach na głowach siedzących nie młodych ludzi, ciekawemi mierzących ją oczyma. Gospodarz prędko do nich coś mówić zaczął i wprzód nim z Miną zagaił rozmowę, pilno a żywo naradzać się zdał z niemi.
Dziewczyna domyślać się mogła, że się między sobą układali o coś, nie zgadzali, sprzeczali i na nowo zbliżyć usiłowali. Jej pilno było, lecz ile razy chciała zagadnąć Judę, dawał jej znak, aby czekała.
W izbie nie było nic, proste ławy i stół, a u ściany za zasłoną, jakby zwitki czy księgi.
Świecznik mosiężny dziwacznego kształtu wisiał u pułapu.
Rozmowa trzech żydów trwała dość długo, nareście jeden z nich wyszedł pośpiesznie, a gospodarz do Miny się zbliżył.
Zapowiedział jej, że grzywny z wielką biedą znaleść się mogą, ale pismo na nie pod pieczęcią książe będzie musiał dać do Podskarbiego i półtora sta grzywien nagrody i kopę kun i sukna postaw i...
Różne były dodatki.
Mina ani mówić długo, ani się chciała targować, gotową była przystać na wszystko, przyjmowała warunki, a Juda coraz nowe dokładał. Nakoniec oznajmił, że pieniędzy jutro dać nie może, bo je zbierać musi.
Dziewczyna pogniewała się, Juda złagodniał