Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

spisania karty, na której Przemko miał swą pieczęć przyłożyć.
Pismo łacińskie musiano Judzie tłumaczyć i pokazywać, gdzie co stało, aż zawierzył, iż pargamin tak jak chciał był spisany.
Przemko grzywien brać, ani liczyć nie chciał, kazał je wprost do Łysego nieść i płacić.
Tu już Henryk Otyły, Dorenowa i kilku starszych urzędników czekali chciwie na pieniądze.
Nie bardzo ochotnie Juda się poniósł z niemi.
Łysy byłby pewnie trudności robił o każdą sztukę i wagę, gdyby na gwałt nie potrzebował tego zasiłku.
Widok pożądanego srebra rozbroił go. Nie dając tknąć ani synowi, ani temu, który się u niego Podskarbim nazywał, sam worki do łóżka pościągał i pochował je śmiejąc się, drżąc, żyda łając, Sonkę całując, dolewając do kubka, a grać rozkazując na schwał.
Razem z Przemkiem co było na zamku polskiego rycerstwa uwolnionem być miało — radość więc i ruch w podwórcu był wielki; gdy jeńcom o tem oznajmiając, puszczono ich na swobodę...
Nie świetny jednak wcale orszak, miał towarzyszyć powracającemu do Poznania księciu. Ci, co z tamtąd wyjeżdżali we zbrojach kosztownych, z przyborem rycerskim, odarci ze wszystkiego, ledwie łachmanami okryci wyszli z rąk zwyciężcy. Nikt lepiej nad wojaków Łysego do gzła odzie-