biednej ofiary, a Przemysław nie zdawał się ani go widzieć, ani dbać o nie.
On i Bolesław marzyli o jednem, o wielkiem państwie, które dla Przemka się przepowiadało.
Obok tej myśli zaprzątającej ich, czemże były domowe niesnaski i swary niewieście?
W następnych latach Bolesław pobożny[1] zlecił synowcowi strzedz swoją dzielnicę, wychodząc przeciw nienawistnym brandeburczykom, Ottonowi Długiemu, który mu ziemię wydzierał, a sam do Czech i do Cesarstwa ciągnął.
Wprędce potem zmarł w Kaliszu ów Bolesław, co mu był opiekunem i drugim ojcem, a dzielnicę swą umierając przekazał.
Było to pierwsze wzmożenie się, wzrost potęgi Przemysława.
Jolanta, wdowa po księciu starym, pospieszyła do siostry Kingi, aby z nią razem resztę życia spędzić w spokojnym klasztorze.
Po śmierci stryja, Przemko się uczuł swobodniejszym. Dojrzewał też i duma a chęć wielkiego panowania w nim rosła.
Przewidywał już chwilę, gdy będzie najsilniejszym z polskich książąt; inni się coraz rozdrabiali, jemu przypadały osierocone dzielnice.
Nim się jednak ziściły te nadzieje, Przemko raz jeszcze miał być wystawionym na ciężką próbę, padłszy ofiarą tych rozbojów książęcych i zdrad, które naówczas były chlebem powszednim.
- ↑ Błąd w druku; powinno być – Pobożny.