Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

Cioteczny brat jego, z siostry ojca urodzony Henryk, którego jakby na szyderstwo Prawym i poczciwym zwano (Probus), poszedł w ślady Rogatki i innych swych powinowatych. — Pod pozorem wspólnej narady, dla oparcia się nieprzyjacielowi, zaprosił wszystkich książąt do Baryczy.
Gdy wezwanie to przyszło do Poznania, Przemko bez namysłu do drogi się kazał sposobić.
Świetnie i pańsko, jak zawsze chciał wystąpić. Benjamin, ówczesny Wojewoda Poznański, Tomisław kasztelan, pamiętni nieraz wypróbowanej złej wiary książąt Ślązkich, podróż tę odradzali.
Nadjechał za niemi i Teodoryk i Wincenty kanclerz Poznański, prosząc pana aby się wymówił od zjazdu w Baryczy.
Naleganie to właśnie Przemkowi, który wolę swą chciał utrzymać, a nieustraszonym się okazać, nie było do smaku.
— Zaprawdę — rzekł — są to babskie strachy! Jesteśmy z Henrykiem w powinowactwie i przyjaźni, nicem mu nie winien.. Dla czegobym ja nie miał jechać, gdy inni jadą?
— Wątpliwa to, czy się tam inni udadzą — odparł Wojewoda — Ślązakom nikt nie wierzy.. Nie przebierają oni w środkach, dali dowody tego, iż zdradzić dla nich niczem, byle coś zyskać na zdradzie.
Książe się śmiał z przestróg. Obawy zdawały