W rozpaczy Lukierda rzuciła się na siedzenie zachodząc od łez, a Bertocha krzycząc i szydząc, wyszła drzwiami trzasnąwszy.
Biedna stara piastunka więcej już wrócić nie miała.
O mroku wychodzącą od księżnej w ciemnym zakącie podwórza porwali nasadzeni ludzie, usta jej zawiązali i wyciągnęli precz z zamku. Co się z nią później stało? wywieziono ją czy zabito, nie wiedział nikt oprócz tych, którzy milczeli, nie przyznając się do niczego.
Lukierda całą noc spędziła siedząc na ławie i oczekując piastunki.
Błagania, aby jej szukano były próżne. Bertocha gwałtem się do sypialni wdarłszy, na jej miejscu spać się układła. Dwom służebnym kazała zostać przy drzwiach, — obejmowała panowanie...
Na księżnę zważała tak mało, jakby nie ona nad nią, ale Bertocha panowała tu samowładnie. Lukierda mogła tylko skarżyć się przed kimś, lecz starszyzna, która pozostała na straży zamku, cała była po niemek stronie.
Gdy na pierwszą mszę ranną zadzwoniono, spłakana pani zerwała się co prędzej narzucając na siebie płaszcz. Chciała iść do kościoła, spodziewając się tam zastać ks. Teodoryka, który z księciem nie jechał. Przed nim lub jednym
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.