Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.

Korona Chrobrego u was leży we skarbcu ze Szczerbcem — w Gnieźnie koronować się mogę. Ona mi da siłę, da potęgę, co ten nieład ukróci.
Mówił Przemysław z uniesieniem, podnosząc głos i ręce, zapał ten odbił się powoli na sercu Kanclerza. Myśl wielka, śmiała, zuchwała uderzyła go, ale zdała mu się czemś niepoścignionem, marzeniem snów więziennych.
Sprzeciwiać się jednak nie śmiał. Patrzał na księcia, nie znajdując słowa ani na potwierdzenie, ani na naganę.
Przemko z oczów mu to czytał.
— Prawda? — rzekł — księże Wincenty, zdaje ci się to szaleństwem, że ja świeżo z niewoli puszczony, oddawszy Wieluń, straciwszy z tego co miałem, śmiem sobie taką przyszłość wróżyć! Ale ja czuję, że gdybym miał na stolicy Biskupiej w Gnieźnie męża coby mnie podpierał a szedł ze mną, dosięgnąłbym tego, czego pragnę.. odżywiłbym martwą Chrobrego koronę!
Ks. Wincenty zdobył się na odpowiedź w końcu.
— W. Miłość wiesz, że kapituła Gnieźnieńska osierocona jest od dawna. Wybrano Włościbora kanonika, którego w Rzymie potwierdzić nie chciano.
— Włościbora ja nie znam z czego innego — rzekł Przemko — tylko że mąż jest pobożny. Tu zaś, ojcze mój pobożności trzeba ale jej niedość, sama ona do tego wysokiego dostojeństwa nie starczy. Arcybiskup Gnieźnieński jest dziś u nas