Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

jedynym panem i władzcą nad ziemiami naszemi, a widzicie, że i ten przy całej mocy jaką ma z Rzymu, nie może nic. Biskupów mu więżą, księży uciskają, klątwy nie starczą. Dwu nas tu powinno być jak tam za zachodzie Papież i Cesarz, u nas Papież i Król!
— Miłościwy panie — odezwał się z małym uśmieszkiem ks. Wincenty — byleby ci nasi panowie w lepszej zgodzie żyli niż tamci.. bo tam Cesarze papieżów więżą, a Papieże ich zrzucają.
Książe nie odpowiadając jechał w myślach pogrążony — widać było, że też same snuł dalej.
— Włościbor — powtórzył — mąż pobożny ale nam potrzeba dzielnego.
— Gdy Bóg najłaskawszy ujrzy, że taki nam potrzebnym jest — dodał Wincenty — wierzcie mi! da go nam cudem, jak nieraz dawał stolicy swej ludzi co wczoraj zdawali się wątli i mali, a na niej rośli i olbrzymieli.
Książe ledwie dając dokończyć mówił dalej:
— Mój ojcze! mój ojcze, lękam się, abyście mnie fałszywie nie zrozumieli. Zda się wam może z tego com rzekł, że ja dla siebie korony pożądam?? dla dogodzenia dumie mojej?
Obejrzał się ku niemu.
— Sądząc tak omyliłbyś się... Chcę korony tej dla ziemi mojej więcej niż dla siebie. Gdybym ją dostał, widzicie, że nie mam jej zostawić komu, ani bym mógł ją tak silną i wielką uczynić,