Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/189

Ta strona została uwierzytelniona.

— Opatrzność Boża musi nam przyjść na ratunek i męża tego zesłać, ja.. niemam nikogo, ale w nią ufam. Powieziecie żądania, człowiek się znajdzie. Niewiem kto on będzie, ale, jeśli Bóg nas ocalić ma, ześle nam męża powołanego.
Zamilkł chwilę.
— Wy coście biegli w piśmie — dodał — wiecie najlepiej, iż w godzinach wielkich i stanowczych, Bóg zsyła proroki swe, władzce i kapłany. A bierze ich z pola i od trzód, z tłumu, z ciżby i namaszcza je i rosną ubłogosławieni, promieniem łaski, bo człowiek tyle ma sił, ile Bóg w niego wleje.
Zdumiał się znowu mowie tej w ustach księcia niezwyczajnej ks. Wincenty, sam Przemysław teraz zdał mu się powołanym przez Boga.
— Widzisz — mówił książe — jam także słaby jest i ułomny, a jednak we mnie wykłuwa się myśl wielka. Urosła ona w więzieniu, trapiła mnie i gniotła jak na urągowisko, bom zamarzył o koronie wtenczas, gdy straże stały u drzwi moich i urągały się upokorzeniu memu. Gdym się powinien był czuć znękanym i przybitym, rosłem właśnie i potężniałem na duchu. Nie mogęż ja rzec, że mnie pan Bóg ukarał niewolą, abym z niej wyniósł ziarno, z którego urośnie korona? To co mnie zabić miało, odżywiło mnie! Daj mi powiernika Arcykapłana a.. zobaczysz.. dźwignę