Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

Książe ręką starał się ją usunąć na stronę, lecz nie ruszyła z miejsca.
— Potrzebuję rozmówić się z wami! — dodała.
— A ja niechcę mówić z tobą! — zawołał Przemko. — Słyszysz!
Niemka z bólu i gniewu zdrętwiała.
— Tamta ci już milsza! — krzyknęła — ten trup blady! Wolisz teraz swoją księżnę panią, niż prostą dziewkę, którą można wygnać precz choć z niewoli, a może od śmierci ocaliła!
Wołała tak niezważając na to, iż w podwórzu ludzie przechodzili, książe stał dumny coraz groźniej się marszcząc i widoczniej niecierpliwiąc. Oziębłość ta i pogarda wzmagały gniew Miny.
— Tak! teraz znać mnie niechcesz! — wołała głośno, nieruszając się z miejsca. — Wstydzisz się mnie. A gdyby nie ja, Łysy by cię był zgnoił lub ubił w lochu...
Przemko nie mogąc się jej pozbyć, zawrócił się i wszedł do pierwszej izby, jaka mu się nastręczyła. Mina pognała za nim, — było to jej nowe mieszkanie...
Niemka miała czas na zamku zagospodarować się jak pani. Wiele sprzętu pozabieranego bez wiadomości Lukierdy przystrajało jej izby i stoły. Suknie nawet, których księżna prawie nigdy niekładła, ani pytała o nie, poprzechodziły do niej.
Bertocha i Mina nie bały się rabować Lukier-