Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak nie ją i nie mnie — to przecie sobie inną może znaleźliście do kochania? — odezwała się niemka.
Książe się rozśmiał pogardliwie.
— Wam ino to bzdurstwo w głowie! — zamruczał.
— Bez niego i wy też nie wyżyjecie — ciągnęła dalej Mina. Wszyscyście jednacy, książęta i chłopi! Gdy się wam stare twarze uprzykrzą, myślicie że już kochania koniec, a wam nowego się chce tylko!
I na to książe nie rzekł nic.
Mina widząc, że go słowy nie rozchmurzy, poruszyła się przyjmować winem i łakociami.
Książe przyjął kubek, twarz mu się nieco rozpogodziła.
Zręczna niemka żarcikiem swawolnym i śmiechem starała się go zabawić. Poskutkowało to i książe zdawał się zapominać o trosce, z którą tu przyszedł.
Uśmiechnął się nawet, choć dosyć chłodno, ale i to był znak dobry. Mina pochwyciła go za rękę...
— Darmo! — zawołała — nikt was tak jak ja kochać nie będzie, i wy nikogo jak mnie! Nad tamtą chorą litość mieć możesz.. ale serca dla niej nigdy!
Chciała go wyciągnąć na słowo, lecz Przemysław słuchał roztargniony. Myślami był gdziein-