Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/010

Ta strona została uwierzytelniona.

Widzieliśmy tak Odrowążów i Jaksów wojnę z sobą wiodących, a co krok na kartach kronik spotykamy zawołania ziemian gromadami służące książętom, albo przeciwko nim występujące.
Często, możny ród mając przeciwko sobie, książe we własnym domu spokoju nie miał.
Ziemianie liczebnie silni a majętni, ciągnęli za sobą spowinowacone rody i grozili panującym.
Z najdalszych krańców ziem różnych, na dane hasło odzywali się swoi. Trzymano się za ręce w złym i dobrym losie, pilnowano wzajem, posiłkowano, nie dano sponiewierać się ni upaść. Za jednego pokrzywdzonego mścili się wszyscy.
Książe Przemysław rozumiał to dobrze, iż Zarębę obraziwszy, cały jego ród i współplemienników przeciw sobie zburzy, do których przybywali Nałęcze, od nich silniejsi jeszcze, a liczniej rozrodzeni.
Michno Zaręba rodzinę mógł znaleść w pobliżu o mil parę na drodze do Sremu, lecz u niej łatwo go było poszlakować i doścignąć.
Puścili się więc oba z Nałęczem większe pomijając gościńce, lasami, z początku nie dobrze wiedząc gdzie ich oczy niosły.
Szło o to, aby się co rychlej oddalić od Poznania. Oba baczni wielce, lękając się pogoni, nasłuchiwali dobrze, a gdy w lesie tentent koni posłyszeli, przypadli cichaczem w gęstwinie, dając