Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/016

Ta strona została uwierzytelniona.

nałogiem! Poganie jesteście... Byłem ja wam podobnym, za to teraz pokutuję...
— My też do pokuty czas mamy...
— Co ty wiesz! — ofuknął stary. — Odebrałeś od śmierci posła, kiedy masz zdechnąć? Zawsze czas kajać się.
Pawłek stał milcząc, bo ze starym spierać się nie dobrze było.
— No.. wjedźcie, wjedźcie — dodał gospodarz, ale ja was, owiec zarażonych do mojej trzody nie puszczę. Jest u wrót domostwo puste, tam sobie mieszkajcie. A żebyście mi po dworze się nie włóczyli, młodzieży mi nie bałamucili. Na chleb wspólny do dworu możecie przyjść, zobaczym jak się sprawiać będziecie.. albo jedzcie osobno... My tu waszej społeczności nie żądni!
Nałęcz chciał coś powiedzieć, stary mu usta zamknął.
— U mnie posłuszeństwo pierwsze prawo — dodał. — Chcecie przytułku, nagnijcie karku.
Pawłek się skłonił, Włodek krzyknął po za się do dworu.
— Zadra! Sam tu!
Zjawił się stary człek, także buro i ubogo odziany, w czapeczce na łysej głowie, z oczyma przymrużonemi.
— Masz oto gości dwu — rzekł Włodek do niego — gospoda dla nich podle wrót, a konie do szopy... Siana posłać, strawa ta co dla