Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/026

Ta strona została uwierzytelniona.

się za krzywdę pani i za waszą. O pomstę do Boga woła takie okrucieństwo.
— Tyranem jest dla żony i tyranem dla wszystkich — zawołał Zaręba. — Dalej ziemianie u niego nic znaczyć nie będą i pójdą w niewolę.
Pamiętajmy, że nasi ojcowie ich wybierali i podnosili na księztwa a zrzucali gdy chcieli. Dziś my co? sługi tylko, którym, co każą to robić muszą. Rodu tego Piastowego dosyć jest.. Mamy w kim wybierać. Czy to nowa rzecz będzie, gdy go wygnamy, a posadzim innego?
— A nowy pan zawsze lepszy! — dodał Tomko.
Pawłek obyczajem swym milczał.
Co dla Zaręby dobrem było, to i on przyjmował chętnie. Umówiono się więc do Orlika Zaręby, który w głębi Kaliskiego mieszkał, Nałęczów zwołać i Zarębów, aby się naradzić, jak przeciw księciu Przemysławowi występować mieli i co czynić.
— Cicho tylko a rozumnie — zamruczał ostrożny Pawłek. — Gdy zawczasu wrzawy narobiemy, połapią nas i pojmą a pościnają bez sądu. Leszek za lada co ziemian na głowie, imieniu i czci karze.. Cicho musiemy iść, aby do swego dojść.
Zasiedli więc u Tomka, zkąd Zaręba po kryjomu począł na różne strony się wymykać swoich i Nałęczów podburzając przeciw księciu.