Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.

jomym był blizko i poprzyjaźnionym. Odbywając podróż dla obeznania się z krajami obcemi, gdym się dowiedział, że on zasiadł na Apostolskiej stolicy, udałem się do Rzymu aby go pozdrowić i ojcowskie otrzymać błogosławieństwo. Zabawiłem w tej stolicy ruin i wspomnień dosyć długo, doznając od Ojca św. jak najłaskawszego przyjęcia. Przyszła pod ten czas sprawa obsadzenia stolicy osieroconej Gnieźnieńskiej, na którą ks. Włościbora wybrano, a tego sobie Leszek nie życzył i inni. On się też sam zrzekał ciężkiego dostojeństwa.
Jako świadomy położenia kraju naszego, powołany byłem przez Ojca Świętego, abym mu o nim opowiadał. Odmalowałem nieszczęśliwe położenie nasze, rozdrapane to królestwo niegdyś mocne, wojny książąt o kawałki ziemi, nieład, spustoszenie, okrucieństwa, samowolę, nieposzanowanie własności duchownej i prawa.. Mówiłem ze łzami prawie i poruszeniem, bo kocham tę ziemię, a los mnie jej obchodzi.
Słuchał Papież przez dni kilka boleściwie się użalającego, wreście gdy mnie raz jeszcze o Polskę zagadnął i obsadzenie Metropolij, gdym mu potrzebę narzucenia męża silnej woli okazywał, nagle rzekł mi: — Ty jeden nim być możesz!
Uwierzcie mi, poprzysiądz wam na to mogę, że słowo to wyrzeczone nagle, na chwilę w słup mnie obróciło. Wziąłem je za żart, nie chcąc