przywykłą była do takiego sług znęcania się. Odrętwiała już na nie.
Kilka razy powtórzywszy coraz zuchwałej to napomnienie, dziewka przystąpiła do księżnej, za rękę ją ujęła i niemogącą się obronić powlokła do łoża.
Lukierda osłabła usiadła na niem, lecz w tejże chwili wstała prędko nastraszona i przechadzać się zaczęła.
Drugi raz sprobowała dziewczyna za rękę ją ująć. Siłą jakąś gorączkową wyrwała się jej księżna, popatrzała ze wzgardą i odeszła w drugi koniec izby. Mina przyglądając się temu z za drzwi przymkniętych zżymała.
Dziewczyna odeszła pomrukując. Szeptały wszystkie stojąc pode drzwiami — głosy ich dochodziły księżnę, ale to było powszednie z niej i jej nieszczęścia urągowisko. Łzy się rzuciły z oczów, płakać zaczęła.
Mina dała im znak. Wiedziała że po takim płaczu gwałtownym sen ją brał zawsze osłabłą.
Lecz Lukierda zamiast iść do łoża, wcisnęła się w róg izby, i oparłszy o ścianę oczy zamknęła. Godzina była późna w nocy.
Mina i Bertocha czekały, kazawszy sobie dać znać, aż księżna sama się położy.
Czekały napróżno.
Kury piały już drugie, Lukierda drzemała
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/055
Ta strona została uwierzytelniona.