Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/066

Ta strona została uwierzytelniona.

całą służbę żeńską zamkową natychmiast precz wyżeniono.
Ks. Teodoryk uczynił uwagę, czy nie lepiej je było zatrzymać pod strażą, aby bezkarnością nie dać powodu do obmowy.
Nie odpowiadając mu książe dał znak tylko, aby postąpił jak sam zechce. Lektor rządził tu teraz wszystkim, rozkazy wydawał, nikt mu się nie śmiał sprzeciwiać.
W biały dzień już wzięli komornicy trumnę na barki, którą ledwie dwunastu ich mogło podźwignąć i wraz z duchowieństwem, zanieśli do kościoła.
Trumna odkrytą była, ale niesiona górą, zwłok dojrzeć nie dozwalała.
Komnaty Lukierdy stały teraz puste i na oścież otwarte.
Bertocha leżała w gorączce, dziewki pod straż oddano.
We dworze panowało zamięszanie i trwoga. Księżna obudzała litość u wielu świadków swego losu, która się teraz w oburzenie zmieniła przeciwko mordercom. Powieści o tej strasznej nocy z ust dziewcząt pochwytane, chodziły z ust do ust coraz powiększane i barwione.
Przemysław we wszystkich niemal budził wstręt i trwogę jako bezlitośny okrutnik. Mogłoż się to stać bez jego wiedzy?
Niewielu starało się napróżno dowodzić, że