Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

go na stronę. — Widzisz, że śmiało chodzę, niech cię to nauczy, że ja tu swoich mieć muszę i siebie jestem pewny. Wasz książe otoczony jest takiemi jak ja, co mu życzą właśnie jako ja i Nałęcz...
Ząb nie dając się uspokoić, drżał i wyrywał się a Zaręba śmiał się.
— Tchórz jesteś — mówił, — połowa ludzi teraz napiłych, druga zajęta tem, żeby się upiła, nikt na mnie zważać nie ma czasu. Ja ciebie nawracać nie myślę, ale chciałbym się czegoś dowiedzieć.
I trzymając Zęba za pas, badał go nieustraszony Michno.
— Mów mi, co Przemko robił po śmierci księżnej, gdy rozkaz jego spełniono? Patrzaliście nań?
— Rozkazu nie dawał — odparł Ząb, — nie prawda! Rozpaczał gdy się to stało. Mina przed pomstą jego natychmiast uchodzić musiała, o mało ją nie zabił.
Zaręba śmiał się szydersko.
— A! tak! tak! — dodał... — Powiesz mi, że i pogrzeb kazał sprawić okazały i sam na nim był! To ja wiem przecie, bo, choć wy mnie nie widzieliście — patrzałem sam na to Krok w krok za nim chodzę...
— Aż póki ułapiwszy cię stracić nie dadzą — dokończył Ząb.