Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaledwie sam z więzienia uwolniony, kusił się o chwytanie drugich; przegrawszy bitwę jedną, myślał już o tej, którą miał ją powetować.
Był to mąż naówczas w sile wieku, jak wszyscy Ślązcy Piastowicze, zbudowany krzepko, życiem rycerskiem wzmocniony, wytrzymały, zacięty. Pełen ambicji, marzyciel, potrosze poeta składający miłosne piosnki niemieckie, nic już w sobie polskiego nie miał, a stosunkami pokrewieństwa i ducha sięgał po za granice Polski, do Brandeburgów, do Czech, do Cesarstwa.
Cały też dwór jego, oprócz malkontentów z Polski, którzy zbiegali doń ofiarując mu usługi swoje, składał się przeważnie z niemców, sasów, szwabów i różnego plemienia przybłędów.
Strój, język, zabawy, podobnym go zupełnie czyniły do dworów innych niemieckich książąt, którym książe Henryk starał się być podobnym.
Żona jego, córka Ottona Brandeburgskiego, wniosła tu z sobą niechęć do wszystkiego, co polskiem było.
Spiskowano jawnie prawie przeciwko tym wszystkim książętom, którzy do Krakowa i Sandomierza, Poznania i Kalisza prawa mieli.
Przemysław tak samo jak inni, stał na zawadzie ks. Henrykowi.
Nie było z nim jawnego rozbratu, lecz knowano potajemnie, jak się to naówczas wieść było zwykło.