Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/091

Ta strona została uwierzytelniona.

Upatrywano sposobności, aby mu dzielnicy uszczuplić, albo z niej wyrzucić zupełnie.
Na rękę więc było księciu Henrykowi, gdy mu dnia jednego Ochmistrz dworu jego Werner, dał znać, iż z Polski przybyły, ziemianin jakiś, poważny człek, o posłuchanie go prosił.
Był to Zaręba, który na dworze Przemysława, między niemcami, języka ich się trochę przyuczył.
Dla tej zemsty, której pragnął gotów był teraz na wszystko. To co tu widział, mogło Zarębie dać wielkie wyobrażenie o możności pana, pod którego opiekę chciał się uciec.
Henryk równie wspaniale zwykł był występować jak Przemysław. Dwór jego cudzoziemski był świetny i liczny, on sam pamiętał o tem, że był wielkiego rodu. Zamek Wrocławski co się nigdy wziąć nie dawał, choć nieraz do koła palono przedmieścia i miasto, urósł znacznie, mocnym był i okazałym.
Dawne budowy, po większej części drewniane ustąpiły murowanym. Ściany obwodowe wzmocniono basztami krągłemi; w pośrodku sale sklepione i ganki kryte, pełne były zawsze dworu licznego i występującego z przepychem.
Dawnego języka krajowego nikt tu teraz nie posłyszał, duchowieństwo otaczające księcia nie zbyt liczne, rycerstwo, niewiasty księżnej — wszystko niemieckie było.