— Kto?
— Księżna, żona pana twego.
Zaręba rozśmiał się szydersko... Nie wierzył. Ryksa powtórzyła.
— Jam jest! Przysięgam na to!
— A jam jest ten, — odezwał się Zaręba — co bronił pierwszej żony Przemysława i ocalić jej nie umiał.. Strzeż się, aby i ciebie ten co ją los nie spotkał!
Ryksa krzyknęła z oburzeniem.
— Kłamca jesteś!
— Na Boga żywego, nie! — zawołał głos z podziemia. Patrzałem na to, jak ją męczono lat wiele, dawszy na pastwę służebnym...
Wreście kazał ją dziewkom udusić!
Nie wierzysz mi? — pytaj drugich!
Śpiewałem właśnie tę pieśń smętną, którą o niej lud wszystek nuci...
Ryksa odskoczyła od okna nie chcąc już słuchać więcej, twarz jej okryła się rumieńcem, oczy nabiegły łzami. Skinęła na starą towarzyszkę, aby do komnat powracać.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.