Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

Z przerażeniem Juta posłyszawszy to, oczy sobie zakryła.
Księżna coraz napastliwiej żądała całej prawdy, powtarzając, że wiedzieć ją musi i potrafi ją wybadać.
Nie potrzebną nawet była teraz Krywicha dla powtórzenia powieści, którą Juta raz nie jeden słyszała, w drodze od Gdańska i na zamku. Rozpytywała ona pilno, bo jej o swą panię chodziło, a im książe okazywał się powolniejszym, tem bardziej lękała się chytrości jego i skrytego okrucieństwa.
Nie można więc było nic teraz utaić przed panią. Z płaczem poczęła opowiadanie Juta, do którego Krywicha po trosze się przyczyniała, rada że zalecić się może.
Długo, szczegółowie opisywały jej zaślubiny, przybycie, pobyt na zamku Lukierdy, prześladowanie przez Minę. Na ostatek Krywicha z gorącością wielką opowiedziała historję nocy tej strasznej, tak jak ją z ust umierającej Bertochy słyszała.
Ryksa słuchała pilno z oschłemi już oczyma, na pozór ostygła, niewzruszona. Gdy Krywicha dokończywszy wspomniała o pieśni, którą lud nucił o zabitej księżnie, kazała ją sobie tłumaczyć — ale i ta łez jej nie wycisnęła.
Krywicha bijąc się w piersi, zaklinała się