Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

i poprzysięgała, że to, co mówiła, z własnych ust jednej z najwinniejszych słyszała.
Ryksa spytała ją jeszcze o Minę — ale o tej różne chodziły wieści, a najpewniejszem zdało się, że do brandeburgskiej marchij zbiegła.
Długo jeszcze przeciągnęło się badanie, aż książe z łowów powrócił. Juta chciała swą panię rozebrać i namówić do spoczynku, lecz Ryksa czekając na męża, którego widzieć chciała, została w dziennym swym stroju.
Na twarzy jej malowało się postanowienie jakieś silne, które Jutę przerażało.
Zaledwie tentent w dziedzińcu oznajmił powrót Przemysława, Ryksa przez ganki wprost poszła naprzeciw niemu, do izby, w której zwykł był wieczerzać, gdy z łowów powracał.
Wchodząc zastała go jeszcze w kaftanie i przy mieczu, zaledwie się rodziewającego.
Powolnym krokiem, ułożywszy sobie twarz spokojną, zbliżyła się do niego.
Spojrzawszy na nią, Przemysław poznał, a raczej przeczuł, iż niosła mu coś niespodziewanego.
Siadła na ławie, po przywitaniu, aby być świadkiem wieczerzy, do której służba szybko posługiwała.
Książe, natrętnem tem oczekiwaniem żony nieco zmięszany, radził jej odejść, ale go nie posłuchała. Prędko więc dokończył wieczerzy, przeczuwając już, że o coś pytany będzie lub proszony.