Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

usłyszałam głos z pod ziemi. Kto wie? może od jej grobu?
Książe przeżegnał się z przestrachem, po twarzy Ryksy przebiegło jakieś drgnięcie szyderskie.
Widząc trwogę męża, ulitowała się w końcu nad nim.. Jakby się do wyjścia przysposabiała, ściągnęła suknię.
— Macie dość tej rozmowy — dodała — przerwijmy ją. Ja wiem com potrzebowała z ust waszych usłyszeć i wy dowiedzieliście się, że drugą taką jak ona nie będę. To dość!
Przemysław jakby już słuchać nie chciał, kaftan który miał na sobie, począł gwałtownie ściągać. Oczy mu dziko błyszczały.. mruczał coś niewyraźnie.
Księżna popatrzyła na lampę, po ścianach i jak gdyby wszystko już było zapomniane i skończone, odezwała się głosem jasnym:
— Jest goniec od księdza Jakóba! ciesz się książe.. Dobre wieści!
Zwrócił się ku niej Przemysław patrząc ciekawie.
— Ziemianie twoi dzielni są należy im nagroda.. Nie czekali rozkazów twych, nie pytali o nie, zebrali się, uderzyli na tę twierdzę, którą oddaliście Ślązakowi.
— Ołobok! — wykrzyknął książe podnosząc ręce.
— Tak! odebrali go — mówiła Ryksa wesoło prawie — całą tę ziemię zawojowali.