nie dochodziły wiadomości, z nikąd spieszniej nie rozbiegały się rozkazy.
Dwór choć po europejsku przyodziany, miał to sobie właściwego i tem od innych się różnił, że był przeważnie polskim. Arcybiskup, który pierwszy nalegał na to, aby kapłani jego świadomi byli języka ludu, oczyszczał z cudzoziemców parafie, kapituły i klasztory.
Jego też otaczali krajowcy, a niemcy, wciskający się po troszę, zmuszeni byli i mowy się uczyć i zastosowywać do obyczaju.
Za niego dopiero po kościołach szerzej a głośniej odzywać się zaczęło słowo Boże w języku powszechnie zrozumiałym, a w kościele Ś. Wojciecha znowu polskie pieśni śpiewać poczęto.
Pierwszy on zrozumiał, jak potężnem narzędziem był dotąd pogardzany język ludu. — Przykład z góry płynący potężnie działał na wszystkich. Do klasztorów, w których najwięcej mieściło się mnichów nasyłanych z niemiec, włochów i francuzów, przyjmować zaczęto polaków.
Naówczas po raz pierwszy ozwały się pod kościołami na kazalnicach do murów przystawianych te jędrne, dramatyczne, często wesołe, zawsze poruszające kazania mnichów naszych Ś. Franciszka do braci siermiężnej jak oni. Niemi ten zakon zdobył sobie miłość powszechną.
Często w nich, sam z ubogiej wyszedłszy chaty, prosty a świątobliwy człek odzywał się tak
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.