Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

dwór i lud patrzał na to, przebaczyć i pobłażyć nie było w mocy księcia.
Dał znak. — Wyprowadzono Pakosława wschodami w podwórze Lignickiego zamku i tam go, wobec wszystkich, ścięto. Do ostatniej chwili urągał się i szydził.
Książe, który kochał go bardzo i nawykł do niego, po śmierci człowieka, który przyjacielem mu był, utulić się nie mógł w żałości. — Synka jedynaka sierotkę Ludka, wziął jak własne dziecię na wychowanie, trzymając przy sobie i obsypując łaskami.
Dziecko to, które na śmierć ojca patrzało, i potajemnie chustę we krwi jego zmoczywszy, nosiło ją zawsze na piersi — poprzysięgło zemstę księciu. Wiedzieli o tem niektórzy na dworze i ostrzegali pana, aby nie trzymał przy sobie niebezpiecznego wyrostka.
Książe słuchać ich nie chciał, wierzyć nie chciał, starał się owszem coraz większą ujmować go dobrocią. — Na ostatek gdy nalegać poczęto, żeby był od dworu usunięty, książe szczerze i otwarcie się z nim rozmówił, okazując mu, że ojciec jego sam śmierci swej był przyczyną, a on, choć chciał ocalić go, nie mógł. Dał mu tedy do dwóch miesięcy czas, aby się namyślał i — albo się wyrzekł zemsty za śmierć rodzica lub się oddalił od dworu.
Po dwóch miesiącach Ludek przyszedł oświad-