Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

W koło zaraz wszyscy powtarzać zaczęli.
— Łoktek! Łoktek!
Tak przezywano Kujawskiego księcia, który pod ten czas właśnie z Wacławem Czeskim bił się do upadłego, pożyć mu się nie dając. Znali się oni z Przemysławem, jako powinowaci blizcy, a Łokietek za żonę miał Jadwigę, Bolesława Pobożnego córkę, którą Przemysław jako rodzoną siostrę miał i kochał.
Dawnej i oni miłowali się wielce — ale teraz? Przemysław ruchawego Łoktka lękał się, aby mu do korony nie mącił.
Nie widzieli się dawno i nie spotykali, bo Łoktek prawie od dziecka wojował i dobijał się władzy, a jak mały był, tak niezmordowany i niepokonany.
Zkąd się tu teraz wziął — domyśleć się trudno było. Zdumiał się książe zobaczywszy go, wiedząc, że pokoju z Czechem nie miał. To go gnał, to przed nim uchodził — nie ustając na chwilę.
Spojrzeli na się, uśmiechnął się jakoś dziwnie Łoktek. Skoczył potem z konia, a gdy na ziemi stanął, aż śmieszno było tak się maleńkim, wśród tego rycerstwa wydawał.
Podali sobie ręce dobrze patrząc w oczy.
— Gościem mi jesteś nie czekanym! — odezwał się Przemysław.