Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom II.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

Następowała Komunija święta, do której przystępując król miecz odpasał.
Wiedziono na tron ciągle modlitwy odmawiając i śpiewając.
Po obrzędzie tym w ten sam sposób ukoronowano królowę, a gdy obok małżonka zasiadła na tronie, zabrzmiał hymn wszystkiemi głosy nucony, potężny, wielki, dziękczynny.
Ostatnia nuta jego rozlegała się jeszcze, gdy Arcybiskup zawołał:
— Król niech żywie! niech żywie królowa
Za nim co żyło wołało wtorując, potrząsano rozwiniętemi chorągwiami, bito we dzwony i na trąbach grano.
Arcybiskup z Biskupami ująwszy króla i królowę wiedli ich na zamek, przerzynając gęsto stojące tłumy, chcące choć spojrzeć na ukoronowanego pana swego.
Wśród tej ciżby szczęśliwej, wrzawliwej, na pozór rozradowanej — różne się jednak odzywały głosy.
Jedni widzieli blaski same i spodziewali się szczęścia i potęgi, drudzy już troskali widząc w tem jakby wyzwanie Boga, próbę niebezpieczną.
Po kątach i zaułkach szemrali i odgrażali się niechętni.
Długo nie wierzono, ażeby Arcybiskup ważył się na krok tak wielkiego znaczenia, rzucenie rękawicy wszystkim, co siedzieli na ziemiach pol-