Ta strona została uwierzytelniona.
III.
Oktaw długiem wejrzeniem pogonił za odchodzącemi, a wzrok jego spotkał oczy Anny zwrócone nań z wyrazem uczucia które się nieopatrznie zdradzało i wejrzenie spokojne, łagodne, ale niemniéj przejmujące pięknéj Adeli, które go badać się zdawało.
Wyszedł rozmarzony dziwnie temi dwoma promieniami które świeciły w duszy jego jak dwa słońca na jednem niebie, równego blasku, równéj siły, choć barwy odmiennéj.
— Która z nich? — pytał sam siebie i odpowiedziéć nie umiał. — Godziż się je poró-