Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom III 069.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
66

Kulikowa gderała na niego, ale go téż szanować umiała, truchlejąc nieustannie aby jéj kto téj perły nie napatrzył i nie odmówił ofiarując korzystniejsze warunki. Próżna to była obawa, gdyż Wieloryb tak był niepozorny, że niktby się nań nie skusił, nie poznawszy go bliżéj.
W kilka miesięcy przy usilnéj pracy Słonkiewicza i starszego syna Kulikowéj który mnie pokochał i mną się opiekował, byłem jako tako przygotowany do szkoły, sprawiono mi bóty, surducinę, czapkę i Wieloryb wdziawszy odświętne odzienie, poprowadził mnie do dyrektora.
Powziąłem już straszliwe wyobrażenie o tym potentacie na odgłos imienia którego, co tylko należało do szkoły, chowało się w mysze jamki, do którego Kulikowa przystępowała z adoracją i złożonemi rękami, którego Wieloryb bez czapki przez dziedziniec przeprowadzał schylając się przed nim do kolan, gdy więc iść przyszło osobiście się stawić