Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom III 115.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
112

a ja mimowolnie zbliżałem się do panny Ludwiki z którąśmy albo pocichu rozmawiali lub czytywali razem.
Najszczęśliwsze to były życia mojego godziny i gdybym nic więcéj nie zapragnął, nie posunął się daléj, dziś bym może jeszcze żył ich wspomnieniem spokojny. Wprędce panna Ludwika postrzegła zapewne jak wiele mi brakło do ukształcenia i jak pragnąłem wypełnić niedostatek mojego wychowania, ona mi pierwsza dała xiążki, otworzyła bibljotekę i wskazała co z niéj wybierać, W dzień dosyć mając czasu na pracę własną, wieczorem potem jéj zdawałem z niéj sprawę, rozprawialiśmy, a umysł jéj dojrzalszy i żywszy potężnie wpływał na mnie.
W pierwszym roku mojego pobytu u Prezesa choć czułem w sercu najżywsze dla niéj przywiązanie i wdzięczność, a choć potrafiłem sobie zarobić na przyjaźń, nie dopuściłem nawet zuchwalszéj myśli żadnéj.