Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom III 176.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
173

Zostawiony sam sobie miałem czas zastanowić się nad położeniem mojem, ale środków wybrnięcia z niego nie mogłem znaleźć w zbolałéj głowie, pragnąc tylko śmierci i końca utrapionego życia...
Nad wieczór przyszedł stary pan Jacek sam, na ten raz w fartuchu zawalanym farbami gdyż przystawkę jakąś właśnie malował, zobaczyć co się ze mną dzieje, widząc mnie siedzącego w kącie na moim barłogu, zbliżył się do mnie z twarzą pełną poczciwéj litości.
— Słuchajno waćpan, — rzekł, — pogadajmy z sobą szczerze, coś to zbroił takiego? przyznaj się? nie zabiłeś przecie? nie ukradłeś?
Spojrzałem mu w oczy dziwnie, a widząc w nich oburzenie, pochwycił mnie za rękę i dodał:
— Jakaś kobieca sprawka... rozumiem, gdzie djabeł nie może babę pośle... stare dzie-