Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom II 120.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
110

trwałby chwilę gdyby nie łzy i tęsknota, gdyby nie język boleści najwymowniejszy na świecie.
— Ona jest nieszczęśliwą, mówił do siebie — biedne dziecko... biedne dziecko... ona mnie kocha! ona potrzebuje pociechy! Co począć? jak się obronić!
— Uciekać, mówił rozum... uciekać!
— Ona umrze, — odzywało się serce, — ona się zgubi, ja mogę ją dźwignąć — ja jeden mogę ją ocalić!
Śmiech szyderski rozległ się w téj chwili po ruinach i zagłuszył szum wichru tak był przeraźliwy i straszny. Oktaw zadrżał i dreszcz przeszedł mu od stóp do głów...
Wtem z za wyłomu kościoła pokazała się blada z rozczochranemi włosy twarz nieznajomego z dworkowéj ulicy.