Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom II 125.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
115

— Litość! — rozśmiał się starszy, — biedny kłamco! jakeś to od wczoraj nauczył się sam przed sobą tłumaczyć i uczucia swe rozbierać! Ty to nazywasz litością!
Ha, zresztą, — dodał — ja ci nic nie powiem, najlepsza rada już się na nic nie przydała, gdy ogień objął budynek..... nie mówmy o tem lepiéj, jabym krzyczał namiętność, ty byś wołał litość! nigdybyśmy się pono zrozumieć nie mogli.
Ale słuchaj, — los nas zapoznał z sobą, a ja choć od ludzi jak od dzikiego zwierza uciekam, może rad jestem temu. W miasteczku nie mam przemówić do kogo, bo może niewarto... prześladują mnie głupią ciekawością swoją, ja ich nie chcę! Stare to graty... ja lubię młodych, w nich jest choć iskra uczucia, a choćby i namiętności, ale coś żyje, a my starzy już dogniwamy tylko, tarzając się w błocie..... Bądźmy przyjaciołmi... może to przyda ci się na co, a pewno nie zaszkodzi! A! gdyby to młodość z cudzego mogła doświadczenia korzystać!