Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom IV 102.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
98

ło bez wielkich wzruszeń, na progu prawie z dzieciństwa wychodząc, znalazł się opanowany zarazem miłością Andzi natrętną i dziką, urokiem Adeli i marzeniem bogactw, które nań spaść miały. Silniejszego by to zwichnęło, cóż dziwnego że wątła istota nie wiedziała gdzie się obrócić i co począć z sobą.
Gdy po owéj schadzce wieczornéj cały jeszcze przejęty i rozdrażniony powrócił do spokojnego dworku, a staruszka matka całując go w czoło przyszła go w progu powitać, tak był dziwnie nie swój i pomieszany, że to oka matki nie uszło.
— Co ci to jest? — zapytała pocichu.
— Nic... tak... nie czuję się zdrów, a wkrótce odjechać potrzeba.
— Oj nie! nie! moje dziecko, — potrząsając głową odpowiedziała matka, — my na ciebie patrzemy bacznie, tyś nie swój, niespokojny... a nic nie mówisz przed nami.
Stali na progu alkierza w którym stary Że-