Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom IV 187.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
183

ści uśmiechu. Łzy kręciły się pod powieką poczciwego dziecka, a wargi zebrać się nie mogły na słowo.
Żelizo ledwie wypuściwszy go z objęcia, złożył ręce i obróciwszy do ołtarzyka, począł się modlić gorąco; dopiero po długiéj, cichéj modlitwie wśród któréj żona i syn stali czekając z poszanowaniem jéj końca, obrócił się do Oktawa i podał mu rękę do pocałowania.
— Wracasz, — rzekł — modliłem się codzień żebyś nam przybył całym, zdrowym na duszy i jak byłeś poczciwym, w téj chwili dziękując Bogu że mi cię dał oglądać, jeszczem Go prosił o toż samo. — Patrz mi w oczy, nie zmieniłeś się dzięki Bogu! to dobrze! nie zestarzałeś, rad jestem, bo młodość długo chować potrzeba... powiedzże nam co o sobie.
— Drogi ojcze... to tylko z głębi serca wyrzec mogę, że się mnie nie powstydzisz, żem pracował szczerze, że w duszy jestem spo-