Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom I 204.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
198

łym melodramatem jakimś w przeszłości i okropnościami romansowemi, w ostatku pan Joachim bolał serdecznie czując że łzy się nie kłamią, że poczciwe tylko serce żalem poczciwéj przeszłości wybuchnąć może. Podniosło to jego współczucie dla sieroty, i uwielbienie jego dla tęsknego dziewczęcia.
Podkomorzanka wreszcie wracała jakby złamana ciężarem tych głośnych wyznań, osmucona i nieufna czy dziecię zbolałe pocieszyć i ukołysać potrafi.
W milczeniu prawie doszli do drożyny między sadami i ulicy miasteczka, gdy na zawrocie do domu ciotka wstrzymała się nagle, i ujęła Adelę za rękę.
— Dziecię moje, — rzekła, — chodźmy do świętego starca aby cię pobłogosławił, ujrzysz tam jak boleść, ubóstwo i osierocenie znosić potrzeba, to ci doda męztwa i rozpromieni..... Nicem ci jeszcze nie mówiła o Żelizie....-