Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom I 207.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
201

chudłych dłoniach, z oczyma podniesionemi do góry, przy którym z jednéj strony modliła się klęcząc żona, z drugiéj syn głośno czytający modlitwę... Na przeciw na ołtarzyku domowym paliła się lampa przed obrazem, a świeca z umbrelką stała przed młodym chłopakiem który głosem wyraźnym i czystym wymawiał powoli słowa modlitwy za umarłych.
Jakże to pięknie kościół wybrał tę chwilę zmroku o zachodzie słońca święcąc ją tym co zaszli jak słonko na drugi świat? jak dobrze ona przystała do wieczornych pacierzy, do potrzeby duszy która o téj godzinie, krąży około wspomnień za umarłemi i wzdycha do przeszłości?
Gdy ostatnie „wieczne odpoczywanie“ wyszeptał, starzec który dawno widział przybyłych, ale dla nikogo nigdy nie zwykł był przerywać modlitwy, zwrócił się ku Podkomorzance... Młody Żelizo zarumieniony cały usunął się z xiążką pospiesznie, matka jego pobiegła