ślącej, jasnego wejrzenia... Ten także do wrzawliwej nie mięszał się rozmowy..
Książe naprzeciw rozparty w swem krześle, był zaledwie rozkwitającym młodzieńcem, choć z obyczajem tamtych wieków, gdy piętnastoletni już na wojnę chadzali, mógł się za dojrzałego uważać.
Piękną, zdrowiem jaśniejącą twarz jego, opaloną nieco, okalał bujny włos długi, spadający na ramiona.
Bródka i wąs, zaledwie się wysypujące, nie tknięte jeszcze były żelazem. Czarne oko żywe, usta dumne a pańskie, rysy regularne, cera świeżości pełna — dawały mu prawdziwie rycerskie i pańskie oblicze, ale w postawie, ruchach, w twarzy nawet było razem coś rubasznego i prostaczego.
Tej ogłady rycerskiej, jaką dawały obyczaje zachodnie, już zniewieściałe trochę i pieszczone, nie było w nim śladu. Prócz tego wyraz młodzieńczej twarzy, nie był wcale łagodnym. — Szczególniej brwi, oczy i usta, gdy je żywsze poruszyło uczucie, przybierały łatwo coś butnego i sierdzistego.
Ojcowska krew gorąca, odzywała się może w młodym mazowieckim księciu. Semko ubrany był wedle ówczesnej mody, lecz nie tak wytwornie jak inni książęta, co się na francuski i niderlandzki obyczaj zapatrywali. Miał na sobie
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/026
Ta strona została uwierzytelniona.