Na Kujawach i w Wielkiej Polsce, imię starosty, pana na Odolanowie, Więcborku, Koźminie, Koźminku, Niebożycach i Złotej było tak powszechnie znane, iż nie potrzebowało żadnego objaśnienia.
Mąż to był dzielności wielkiej, umysłu żywego, niczem nieustraszonej odwagi, ducha niespokojnego i przedsiębiorczego, a przytem taki miłośnik spraw rycerskich, że gdy mu ich zabrakło doma, gotów był szukać i za granicą. Potwarzą to może było, ale rozpowiadano, że tęskniąc za turniejami i zabawami rycerskiemi, czasami ich nawet u Krzyżaków szukał, a oni, co polskiego imienia i człowieka znosić nie mogli, pana Bartosza z Więcborka szanowali i wychwalali, powiadając, że teutońskim, ani żadnym z rycerzy zachodu nie ustępował.
Ale znano go też jako dumnego i nieunoszonego panka, z którym po dobremu można było uczynić wszystko, przemocą zaś i siłą — nic, bo nad sobą nie cierpiał nikogo.
W szyku bojowym taki Bartosz stał za dziesięciu, bił się straszliwie, a gdy miecz swój obosieczny ujął w szerokie dłonie, gotów był nim człowieka przeciąć na poły. Z kopią w ręku, gdy nią tknął jeźdzca, nie było przykładu, aby się który w starciu na siodle utrzymał.
On to był, co wyzwany na ostre przez Białego księcia, gdy się on poddać musiał, włócznią mu
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/034
Ta strona została uwierzytelniona.